Jak Runmageddon zmienił moje życie - historia Tomka

czwartek, 13 października 2016

Już Wam pisaliśmy jak wszystkie konkursowe historie wywarły na nas niewyobrażalne wrażenie.

 

Dzięki tym kapitalnym opowieściom nasz Prezes Jaro dostał takiego turbo doładowania, że właśnie kończy pisać ostatnie strony książki o Runmageddonie!

 

KIEDY PREMIERA? W PRZECIĄGU KILKU MIESIĘCY! ;) STAY TUNED!

To się nazywa przypływ weny!

 

Chcecie się dowiedzieć, co go tak natchnęło?

Oto jedna z TOP8 historii, która wyjątkowo zainspirowała go do ekspresowego stworzenia książki.

 

Zobaczcie, jak Runmageddon zmienił życie Tomka!

 

Nigdy w życiu!

Od tych słów zaczęła się rozmowa gdy kolega z pracy zaproponował start.

Co to jest? Gdzie? Po co? Musiałbym mieć coś z głową! Ja biegam sobie spokojnie 5 km po mieście, to mi wystarczy.

A jedźcie sobie, ja jeszcze aż tak nie zwariowałem. Nie miałem zamiaru startować w takiej imprezie, tym bardziej, że sądziłem, że to dla mnie za trudne. Niestety cały plan zniszczyła moja żona. Po rozmowie w domu stwierdziła:

"A może ja bym wystartowała, pojadę razem z chłopakami".

No tak to być nie może, żeby kobieta pojechała, a ja, facet nie. No to zaczynam bić się z myślami, a tymczasem lista zainteresowanych rośnie. Zrobiła się nas siódemka i porządna ekipa. Stwierdziłem, że dobra, pojadę. Zapisaliśmy się już w grudniu na Nocnego Rekruta w Poznaniu w maju. Będąc na stadionie, gdy pierwsze ekipy już wystartowały, ukucnąłem, patrzyłem przed siebie i myślałem:

“Co ja tu robię, po cholerę przyjechałem, przecież to jakieś szaleństwo.”

Wszystko się zmieniło gdy padł strzał z armaty. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy przez cały bieg. Bawiłem się rewelacyjnie, wszystkie blokady puściły, nerwy minęły. To było coś fantastycznego. Pamiętam tylko tyle, że gdy przekroczyłem linię mety dziewczyna, która wręczała mi medal krzyczała do mnie:

"Jest siła, jest charakter!"

Zakręcony, zdezorientowany i wypompowany odpowiedziałem jedynie:

"Tak, jasne..."

 

 

Tylko tyle mogłem z siebie wykrztusić. Wracając do domu o trzeciej w nocy już szukaliśmy kiedy są następne starty. Zapisaliśmy się na kolejnego Rekruta do Wrocławia i na Classica do Gdyni. A gdy wróciliśmy do domu po starcie we Wrocławiu pierwsze co zrobiłem to usiadłem przed komputerem i kliknąłem "Zapisz się" pod startem na Hardcora na Śląsku. Nie myślałem, że sprawy potoczą się w taki sposób. Byłem w pierwszej linii oporu przed startami, a teraz jestem pierwszym, który namawia wszystkich na kolejne imprezy. To jest coś niesamowitego, coś co daje olbrzymią dawkę adrenaliny, a przede wszystkim pozwala uwierzyć w swoje możliwości i wydobyć z organizmu dawki energii i siły, o których nie mieliśmy pojęcia.

Runmageddon dał mi poczucie olbrzymiej wartości samego siebie i siłę do podejmowania kolejnych wyzwań, nie tylko tych sportowych. Wydaje mi się, że jestem niezniszczalny, że nie ma rzeczy niemożliwych, wystarczy tylko ruszyć tyłek, a wszystkie drzwi otworzą się same.

 

 

Tak bardzo chcę dać innym chociaż odrobinę tego co zyskałem, że w czerwcu wraz z kolegą postanowiliśmy pokonać rowerami dystans 400 km w ciągu 24 godzin aby zebrać pieniądze na rehabilitację dla chorej na białaczkę Otylki z Pleszewa. Akcja się udała i w ciągu 22,5 h przejechaliśmy 426 km.

 

 

Ta pozytywna energia udziela się innym. Moja sześcioletnia córka już nie może się doczekać kiedy wystartuje w KIDSach w przyszłym roku. To wszystko jest tak niesamowite, że wydaje się nieprawdziwe, ale na całe szczęście dzieje się naprawdę, tu i teraz i wiem, że nie przestanie, bo ja na to nie pozwolę.  

 

-ToMEK KOSMALA, Lat 36


 

Runmageddon Poznań Malta
27/28.04.2024