Seria organizatorów

czwartek, 19 lutego 2015

Ekipa Runmageddon zmierzyła się z trasą zimowego Rekruta

Zgodnie z tradycją zapoczątkowaną na pierwszym Runmageddonie w kwietniu, gdy już wszyscy dzielni uczestnicy dotarli do mety, najszybszy odebrali nagrody, my stanęliśmy w boksy startowe! Do czasu wielkiej niespodzianki w Wielkiej Brytanii, o której możecie przeczytać tutaj (dozwolone od lat 18!), murowanym faworytem byłby Prezes Jaro, utytułowany, eks-ultramaratończyk.

Jednak po tak długiej przerwie bukmacherzy nie potrafili wskazać faworyta. Za Prezesem przemawiała podrażniona duma i chęć odzyskania legitymizacji władzy również na polu biegowym, no i to, że znał dobrze trasę czego nie można było powiedzieć o Marku i Bartku. Wielką niewiadomą był Marek, który niby ostatnio zapracowany, ale jednak uskrzydlony miłością (a przecież były Walentynki) bardzo garnął się do startu, a zwykle zrzędzi. Bartek, który porzucił bieganie po zwycięstwie nad Prezesem i zajął się gonieniem Richa Froninga w CrossFicie, twierdził, że zmęczony jest, nie te buty, nie chce mu się i tak dalej - sprawa śmierdziała na klometr, bo zawsze najbardziej ciągnął do startu, niczym pies za szynką. Całkowitą zagadką była forma wolontariusza Wojtka, który w ostatniej chwili dołączył do naszej mikro-serii. Czarny koń?

Jak na zimowego rekruta to pogoda była fantastyczna, jednak nie na tyle by Bartek wystąpił jedynie na gaciach, jak ma w zwyczaju - zwiastowało to jego katastrofę. 

RUSZYLIŚMY!

Wszyscy żwawo, pięknie pokanali basen jednym niemalże skokiem i z uśmiechem na ustach dotarli niema równo do opon.  I tutaj możnaby skończyć tę relację, gdyż narrator (zgadnijcie, kto) utracił kontakt wzrokowy i nie tylko z pozostałymi i popadł w odmęty depresji, człapiąc na końcu. Złośliwy (np. narrator) powiedzą, że bieg bez historii, kolejość, która wytworzyła się po pierwszych 500metrach została zachowana do końca, choć różnice nie były duże, no poza tym maruderem na końcu stawki. 

Nie trzymając Was już tak długo w napięciu....

WYGRAŁ PREZES JARO!

Na drugim miejscu zjawił się wolontariusz Wojtek, na trzecim Marek, choć gonił, a na samym końcu (trzeba wierzyć na słowo, że dobiegł, bo wszyscy już sobie poszli) Bartek. 

 

Czasy?

Prezes - 37:25
Wojtek - 38:30
Marek - 39:19

Bartek - 52:40

 

 

Czy Prezes wygrałby Runmageddon, gdyby na trasie wciąż byli Futboliści i olej na Śliskim Szymonie...
Być może puścimy go w serii z zawodnikami w Sopocie, chcieibyście? :)

Runmageddon Wrocław - Partynice
05/07.04.2024