Się chłopak zawziął i to co się stało, przy drobnej motywacji w postaci ukończenia Runmageddonu!
Imię i Nazwisko: Karol Nowicki
Wiek: 26 lat
Kategoria: D – niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju: astma oskrzelowa, otyłość, płaskostopie (tego mogli sobie oszczędzić).
Stan z książeczki wojskowej oddaje tak naprawdę moją formę fizyczną towarzyszącą mi przez większość mojego życia. Nawet w czasach powszechnego poboru, jak i prób ucieczki przed wojskiem mogłem być spokojny o to, że choćbym chciał to i tak w kamasze nie pójdę. Ponad 35 kg nadwaga, płaskostopie, problemy z astmą oskrzelową i kondycja staruszka pozwalała mi co najwyżej na wielokrotną podróż do kuchni aniżeli jakiekolwiek biegi. Kategoria D utrzymywała się przez ostatnie 26 lat – do pamiętnego 2014 roku…
Praktycznie całe swoje życie spędziłem na obijaniu się, jedzeniu i nic nierobieniu ze swoim stanem zdrowia. Brzuch uniemożliwiający zobaczenie własnych stóp, zadyszka przy wchodzeniu na schodząc (a widny w bloku nie było..), bycie ostatnim we wszystkim na Wfie. Jakoś te niepowodzenia mnie nie przekonywały do potrzeby zmiany samego siebie… Oczywiście nie muszę wspominać, że nosząc bagaż cielesny nosi się również często bagaż emocjonalny. Cóż niby liczy się wnętrze człowieka, ale nie oszukujmy się – wygląd ma znaczenie przy nawiązywaniu relacji. Akurat o tyle szczęśliwie mi się udało, że jednak jakieś mnie tam chciały. Nie zmienia to jednak faktu, że łatwo na co dzień nie jest… I w tym miejscu mogła by się skończyć moja opowieść, mógłbym być dalej otyły i z perspektywami cukrzycy w ciągu kilku najbliższych lat….
ALE
No właśnie ALE się nie skończy bo o to w 2014 roku coś nagle w człowieku pękło i popchnęło go do tego, żeby się zmienić. Cóż tym czymś był między innymi ,oprócz codziennego widoku w lustrze, Runmageddon – pierwszy w Polsce, a odbywający się dokładnie w Warszawie. Wydawała się to bardzo fajna opcja jako sprawdzenie siebie, zobaczenia jak bardzo jest ze mną źle – liczyłem, że to będzie dla mnie motywacja. Przygotowania zacząłem 2 miesiące wcześniej – dieta, bieganie, siłownia, rower, squash, siatkówka – wszystko gdzie dało się jakkolwiek poruszać…
NIESTETY skręcona kostka pozbawiła mnie możliwości udziału w pierwszym Runmageddonie. Ale nie załamałem się z bardzo prostego powodu – już wtedy znacznie obniżyłem swoją wagę startując z pokaźnych 115 kg przy 182 cm wzrostu… Treningi kontynuowałem dalej, trenowałem ciężko – czasami nawet 20 godzin w tygodniu (podobno ilość potrzebna do pokonania thriathlonu na dystanie Ironman – 3,6 km pływania / 180 km rower / 42km biegu). Dzięki temu samozaparciu udało mi się stanąć na trasie Runmageddonu Rekrut w lipcu – 6 km nie było już dla mnie takim problemem.
Bieg udało się zakończyć na około 180 miejscu, co było wielkim sukcesem dla mnie (nie byłem ostatni..) i pomimo skręcenia kostki w połowie dystansu. Sama kostka dzięki adrenalinie nie bolała do mety. Dopiero po godzinie okazało się, że nie mogę chodzić a nawet stać. Jak przystało na faceta oczywiście nie poszedłem do lekarza (głupich podobno nie sieją). Runmageddon był za mną, treningi trwały a Runmageddon Hardcore się zbliżał.
Tak – 21 km biegu z przeszkodami w zimie – największe wyzwanie sportowe w całym życiu. Celem było jedynie pokonanie dystansu co w wielkich męczarniach się udało! Co prawda byłem gdzieś na szarym końcu, kulejąc przez skurcze łydek przez ostatnie 6 km i prąc do przodu samą siłą woli. Nie zmienia to faktu, że zameldowałem się na mecie i byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Otóż niegdyś 115 kg facet przebiegł najtrudniejszy półmaraton w Europie. Ważenie przed samym biegiem pokazało najniższą wagę jaką dotychas osiągnąłem – 75,2 kg. Tak o to pozbyłem się 40 kg balastu stając się jak to rzekł mój kolega „wychudzonym szczurem” :).
Samo ukończenie biegu oczywiście mnie nie zatrzymało przed dalszym treningiem i rozwojem siebie. Regularne trening, bieganie, dobra dieta trzymała mnie również do zimowego rekruta i trzyma do dzisiaj. Swoją drogą Zimowego Rekruta skończyłem na bardzo przyzwoitym 65/800 miejscu.
Dalej się rozwijam, edukuję jak zdrowo odżywiać i efektywnie ćwiczyć. Moim celem na dzisiaj nie jest pokonanie 3 pięter po schodach. Dzisiaj moim celem jest nie wrócić do poprzedniej wagi i być szczęśliwszym człowiekiem. Tak o to Runmageddon stał się jednym z punktów zapalnych, który pchnął mnie do chęci zmiany, a kolejne biegi i ich rezultaty utrzymywały i utrzymują mnie w przekonaniu,
że było warto.